Ostatnio coraz częściej na mieście widzę ogromne bilboardy 'my, Narkopolacy', kolejnej akcji naszego ulubionego medium. Po czaderskiej akcji 'kantujemy Polaków' (bo jak inaczej tłumaczyć I 'prostokąt' PL?), przyszła kolej na zbawianie nas od uzależnień i uświadamianie nam, że wszyscy jesteśmy naćpani. Wymowa akcji jak zawsze moralnie słuszna i jak zawsze - totalnie bezmyślna. Koniecznie kontrowersyjna, przecież chodzi o ferment i sprzedaż nakładu.
Pozwolę sobie przypomnieć dowcip, brodaty jak Marks, o ojcu komunizmu właśnie: Dlaczego Marks i Engels nie byli prawdziwymi naukowcami? Bo gdyby byli, to komunizm wypróbowali by najpierw na szczurach.
Dowcip ten zawiera głębszą myśl, którą autorom akcji dedykuję. Zanim zaczniemy eksperymentować i zrezygnujemy z np. penalizacji posiadania narkotyków, zamiast gdybać i umoralniać może zobaczmy czy ktoś przeprowadził podobny eksperyment? Jesteśmy małym krajem, biednym i mającym masę problemów. Czy koniecznie musimy być w awangardzie absolutnie wszystkich zmian i eksperymentować na naszych obywatelach? A może ktoś na swoich już eksperymentuje, a my możemy skorzystać z wyników? Spójrzmy na Holandię, która marychę quasi-zalegalizowała lata temu. Miało nie być twardych narkotyków, przestępstw i problemów, obiecywano 'love and peace'. Co wyszło? Problemy rosną, narkotyków jest znacznie więcej - wszystkich, a dziś rząd kombinuje jak się powoli wycofać i ogranicza działalność coffe-shopów. Wiem, ten rząd jest obrzydliwy i chadecki, ale ciekawe czemu nie ma już socjalistycznego? Gdzieś jest jakiś przykład pozytywny? Nie widzę. Redaktorzy, nie eksperymentujcie na ludziach. Zwłaszcza swoich, to obrzydliwe.
Wspaniała ta kampania wyjaśniła mi przy okazji pewną zaszłość: wściekłość i tupanie nóżkami GW o sformułowanie 'wykształciuchy'. Czytając ogniste peany tych pacanów po prostu widać że, choć legitymują się stertami dyplomów, nauki nigdy nie widzieli i nie poznali by jej, choćby ich w tyłek ugryzła. I taka definicja wykształciuchów pasuje do nich jak ulał.
